HISTORIA POTYCZEK „TKM”, „GWARDII”, „LPŻ”, „STALI”, „APATORA” TORUŃ

0
1049
Rate this post

HISTORIA POTYCZEK „TKM”, „GWARDII”, „LPŻ”, „STALI”, „APATORA” TORUŃ

Zanim jeźdźcy z Torunia rozpoczęli ściganie się na pierwszoligowych torach, przez długie lata przyszło im terminować na II-ligowych torach. Prócz sukcesów i wysokiej pozycji w tabeli, nie brakowało przykrych porażek, blisko też było dwukrotnie rozwiązania sekcji. Działacze nie poddali się jednak, a ich upór przyniósł owoce i w latach siedemdziesiątych toruński żużel wjechał do pierwszej ligi, by w kolejnej dekadzie ustabilizować swe miejsce, sięgnąć również po mistrzowskie tytuły, i aby w końcu w latach dziewięćdziesiątych być najlepszym teamem polskiej ekstraklasy.
Koniec lat `40; w grodzie Kopernika przy milicyjnej Gwardii powstaje sekcja żużlowa. Zbyt słaby miała ona potencjał, aby mogła ubiegać się o miejsce w lidze, pozostało więc rozgrywanie spotkań towarzyskich z rywalami o mniej więcej równej klasie.
Nie będzie wielkiej przesady, w tym że toruński sport żużlowy narodził się na podwórku przy ulicy Grudziądzkiej, gdzie jeszcze w latach czterdziestych mieszkali rodzice Jerzego Wierzchowskiego. Tam istniał nieformalny warsztat P. Turowskiego, w którym odbywały się wszelkie naprawy motocykli z demobilu – wspomina Jerzy Wierzchowski – miałem wtedy niespełna dwadzieścia lat. Kiedyś tak poniosło mój motocykl, że wjechałem nim przez ganek do samego mieszkania. Czasami robiliśmy wielki hałas. Wtedy przybiegał właściciel zakładu pogrzebowego i skarżył się, że nie może przeprowadzić pogrzebu, bo mu się płoszą konie z karawanu. W tamtych czasach nie było prawdziwego parkingu na stadionie i kiedy odbywały się zawody jeździliśmy na motocyklach bez tłumików. Pierwsze zwody odbyły się na stadionie lekkoatletycznym przy ulicy Bema, gdzie nie było band. Zawody odbywały się w kilku kategoriach:
50 – 100 cm sześc., 200 – 250 cm sześć., 350, a nawet powyżej 750 cm sześc. O kaskach nie było wtedy nawet mowy jeździliśmy w beretach, a tylko niektórzy lepsi zawodnicy posiadali skórzane pilotki. W tych zawodach szczególną uwagę zwracało na siebie dwóch zawodników byli to Alojzy Zakrzewski na motocyklu NSU 350 cm sześc. i Zbigniew Raniszewski na Sachsie 72 cm sześc.
Jerzy Wierzchowski po raz pierwszy wystartował w 1948 roku w barwach Toruńskiego Klubu Motorowego na francuskim motocyklu FN 250 cm sześc. Ciekawostką było to, że ów motocykl posiadał napęd na tylne koło, ale nie był on przenoszony za pomocą łańcuch, a przy pomocy paska klinowego. W tamtych czasach jeździło się dla samej frajdy, organizowano tzw. jazdy z przeszkodami „gonitwy za lisem”. Bardzo popularne były tzw. Wyprawy po wodę do Brdy, trzeba było jechać do określonego miejsca nabrać butelkę wody i wrócić do Torunia.
Każdy z naszej paczki miał swój pseudonim. Alojzy Zakrzewski zwany był „Fuksem”, Zbigniew Raniszewski to „Binio”, Henryk Mielnik – „Pupilek”, Tadeusz Jaworski – „Tata”, Bolesław Jeżewski – „Karchan”, a na mnie wszyscy mówili „Kot”, bo mama zawsze zostawiała w warsztacie dla mnie mleko, a przy tym kiedy zdarzała mi się jakaś kraksa na torze zawsze wstawałem i jechałem dalej. – snuje dalej opowieść Jerzy Wierzchowski, który należał do czołowych toruńskich żużlowców Najpierw w Toruńskim Klubie Motorowym (TKM), potem w Gwardii i LPŻ.
W tym czasie na Polskich torach istniały dwie ligi oraz klasy okręgowe. Pierwszoligowe zmagania wygrał zespół LKM-Unia Leszno. W drugiej lidze brylowała Polonia-Gwardia Bydgoszcz. W sezonie 1949 oprócz pierwszej ligi ścigano się w poznańskiej lidze okręgowej, a istniały również plany zorganizowania rozgrywek w innych okręgach, zwłaszcza na Pomorzu i Śląsku, ale także w Małopolsce i na Mazowszu.